Msze św. w Niedziele i święta:
- 7:00
- 8:00
- 9:30
- 11:00
- 12:30
- 18:00
Msze św. w dni Powszednie:
- 7:00
- 18:00
Wystawienie Najświętszego Sakramentu:
- 18:30 (w każdy czwartek)
Roraty w Adwencie:
- 6:30 (w dni powszednie)
Numer konta bankowego:
31 1240 5703 1111 0000 4906 1620
Rzymskokatolicka Parafia św. Rafała Kalinowskiego
ul. Kwiatkowskiego 104, Radom
O początkach parafii św. Rafała z ks. proboszczem Józefem Pawlikem rozmawia Adelajda Czub
– Ponad 15 lat temu Ks. Biskup Edward Materski powołał Ks. Dziekana na organizatora ośrodka duszpasterskiego na Ustroniu w jednostce „C”. Jak Ks. Dziekan przyjął tę decyzję biorąc pod uwagę sytuację polityczną w kraju?
– Tak, to rzeczywiście było już ponad 15 lat temu. Ks. Biskup wezwał mnie do siebie 10 lutego 1982 roku i po kilku miłych słowach zapytał, czy znam Ustronie. Niczego nie podejrzewając powiedziałem, że tak, choć nie całkiem byłem tego pewny. Ale kiedy za chwilę powiedział, że powstanie tam nowa, duża parafia, zaczęło mi się robić gorąco… Wynik rozmowy był taki, że miałem „przespać się z tym tematem” i nazajutrz dać odpowiedź. Temat – owszem – był, ale spania raczej nie. Wciąż mi się zdawało, że stoję u podnóża wysokiej góry, na którą nie ma się jak wdrapać.
– Co w tej decyzji było najtrudniejsze?
– Po czternastu latach „wikariuszowania” mogłem się spodziewać jakieś małej samodzielnej placówki, gdy tymczasem należało najpierw utworzyć parafię – i to wielką.
– Nie mając pewnie odpowiedniego doświadczenia…
– Tak. Poza duszpasterskim – żadnego. Ani żadnego funduszu, ni placu, ni mieszkania.
– A ówczesna władza ludowa?
– Nie była zbyt chętna, oj nie! Trzeba było czekać cały rok, aż wreszcie zezwolono na założenie tzw. punktu katechetycznego, który miał być zlokalizowany w miejscu obecnej piekarni PSS-u, tzw. blaszaka, przy rondzie, ale architekt miejski dał się przekonać, że to nie jest odpowiednie miejsce. Wskazano potem obecny plac, ale należało go kupić od ośmiu właścicieli.
– Było chyba dużo dreptania i pertraktacji…
– O tak. Zanim cały obecny plac stał się naszą własnością, upłynęło pięć lat. Ale to nie z powodu właścicieli. Rodzina Dygasów, (że wymienię tylko główne nazwisko), siostry i bracia, okazali się ludźmi bardzo kulturalnymi i przychylnymi całej sprawie. Oddali wszystkie osiem działek prawie za symboliczną złotówkę. Natomiast formalności notarialnych było mnóstwo: metryki, wyciągi, oświadczenia, rozprawy sądowe o ustalenie spadkobierców i tym podobne sprawy.
– Na początku do celów duszpasterskich została wybudowana tymczasowa kapliczka…
– Ma Pani na myśli tę szopę budowaną jako magazyn na materiały budowlane. Rzeczywiście to było skromniutkie pomieszczenie pospiesznie przystosowane do katechizowania, do odprawiania Mszy św., po tym jak władze miejskie wycofały się ze wstępnego pozwolenia na budowę dużej kaplicy. To się stało tuż po odjeździe Ojca św. z drugiej pielgrzymki do Ojczyzny w czerwcu 1983 roku.
– Widocznie władze poczuły się wtedy pewniejsze. Ale nie był to całkowity zakaz?
– Najpierw żądano fachowej dokumentacji, potem wysuwano argument, że koszta budowy bardzo obciążą podatników, to znowu, że brak materiałów budowlanych.
– I każdy argument musiał Ksiądz jakoś odeprzeć?
– Nie wiem, czy oni moimi argumentami bardzo się przejmowali, ale to oczywiście materiał na dłuższą rozmowę. Powiem tylko, że kiedy ówczesny Prezydent Miasta użył kolejnego wykrętu, że otrzymuje głosy protestu przeciw budowie, powiedziałem: „Dobrze. Porównajmy liczbę głosów za i przeciw: w tej chwili mamy już zgłoszonych do katechizacji 1800 młodzieży i dzieci, a uczymy w jednym drewnianym pomieszczeniu… Widziałem, że ta liczba wręcz przestraszyła Pana Prezydenta. A kiedy powiedziałem, że z Ministerstwa Energetyki i Górnictwa mamy już przydział na energię elektryczną, złapał się za głowę.
– Czy wtedy się zgodził?
– Nie. Ale pozwolił odwołać się do Wojewody, co ja skwapliwie uczyniłem, ale już nie czekałem na odpowiedź, bo w październiku zaczęła nas straszyć zima. Zresztą tej odpowiedzi nigdy się nie doczekałem. – I w ten sposób kaplica została wybudowana nielegalnie… – Tak zresztą, jak wszystkie inne budynki na naszym placu.
– Czy ta sytuacja nie stwarzała problemów natury moralnej?
– A tak, stwarzała! Na pytanie, budować czy nie budować bez zezwolenia, mogłem sobie odpowiedzieć: taka jest potrzeba i takie jest polecenie mojego zwierzchnika. Ale dalej: materiały budowlane były dostępne oficjalnie tylko z przydziału. Trzeba więc było szukać znajomości, „załatwiać po cichu”, udawać, że się ma zezwolenie, gdy się kupowało coś w przedsiębiorstwie państwowym, itd.. itd. I wciąż pytanie: gdzie jest granica tych mistyfikacji? Do jakiego momentu można było to wszystko usprawiedliwiać wyższym dobrem, jakim dla tysięcy ludzi był dach nad głową na czas wspólnej modlitwy? To były dylematy wszystkich budujących nielegalnie, nie tylko księży.
– Po pięciu latach Ks. Biskup erygował parafię pod wezwaniem Św. Rafała Kalinowskiego. Co zadecydowało o tym, że Patronem został kanonizowany w roku 1991 św. Rafał?
– Ks. Biskup zapytał mnie, jakiego chcę patrona. – Może „Świętych Archaniołów” – odpowiedziałem, gdyż ta pierwsza pozytywna odpowiedź władz nadeszła w dniu Św. Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała, tzn. 29 września. Jednak Ks. Biskup miał zamiar utworzyć wtedy jeszcze dwie inne parafie, tzn. Dzierzków i Prędocinek. Ponieważ Ojciec św. akurat wtedy beatyfikował troje Polaków: Urszulę Ledóchowską, Alberta Chmielowskiego i Rafała Kalinowskiego, więc „pasowało jak ulał”. My „otrzymaliśmy” Rafała.