Gawęda małohistoryczna – odcinek 6

Msze św. w Niedziele i święta:

Msze św. w dni Powszednie:

Wystawienie Najświętszego Sakramentu:

Roraty w Adwencie:

Numer konta bankowego:

31 1240 5703 1111 0000 4906 1620

Rzymskokatolicka Parafia św. Rafała Kalinowskiego

ul. Kwiatkowskiego 104, Radom

Tym razem słów kilka o misjach, ale oczywiście nie o tych zagranicznych, lecz o naszych misjach parafialnych. Co to takiego?

– To takie duże rekolekcje parafialne, organizowane przeważnie co dziesięć lat. Starsi parafianie pamiętają jednak, że u nas misje św. były już dwukrotnie: w 1988 i 1993 roku, czyli co pięć lat.

– Skąd to zagęszczenie? Czyżby u nas więcej było niż gdzie indziej takich, co to ich trzeba nawracać na wiarę chrześcijańską?

Sądzę, że pod tym względem nasza parafia nie odbiega od innych na terenie miasta. Natomiast – jest parafią młodą, jeszcze nie ustabilizowaną, złożoną z rodzin i osób, które przybyły tu z całego świata, a przynajmniej z różnych okolicznych parafii, zarówno typowo miejskich, jak i wiejskich.

Myślę, że nie łatwo się żyje w środowisku jak mrowisko, gdzie znają się tylko najbliżsi sąsiedzi i to przeważnie z przypadkowych spotkań na klatce schodowej. Potrzeba wielu wspólnych przeżyć, aby nastąpiła – jeśli nie zażyłość, to przynajmniej przychylność, czy życzliwa tolerancja. Żeby poczuć się „u siebie”. W zasadzie niedzielna Msza św. powinna spełniać taką rolę. Ale wielu ludziom to nie wystarcza. Trzeba od czasu do czasu silniejszych bodźców.
Już sama budowa kaplicy wielu ludzi do siebie zbliżyła i zapoznała. A właśnie misje św., o których chcę powiedzieć, wpisują się na listę takich wydarzeń parafialnych, które sprawiają, że chętniej się mówi: u nas było to i to. Właśnie „u nas”, a nie gdzieś na Ustroniu. Im więcej takich wydarzeń, tym pewniejsze i śmielsze jest to „u nas”.
Dlatego już po pięciu latach od powstania parafii wydawało się sensowne i potrzebne zorganizowanie misji św. Prowadzili je: ks. dr Stefan Siczek – wówczas kapelan domu sióstr zakonnych w Mariówce, a obecnie nasz ks. biskup, i ks. Józef Hernoga – wówczas wikariusz parafii Chrystusa Króla na Gołębiowie, a obecnie – duszpasterz w Niemczech.
Pamiętam, że obaj Misjonarze odbierani byli bardzo sympatycznie. Mówili prosto, serdecznie, a nawet z humorem. Nawiasem mówiąc, narobili nam, miejscowym, kłopotu. Kiedy przyszedł czas spowiedzi, okazało się, że trzeba było szukać dodatkowych spowiedników, choć i tak było nas więcej, niż na zwykłe rekolekcje.
Po kolejnych pięciu latach przybył do nas wytrawny misjonarz, znany w Diecezji i poza nią – ks. kan. Jerzy Siara. Ten porywał słuchaczy gorącością serca i płomienistością słowa, Chwilami był podobny do błyskawicy, która nie oślepia, lecz oświeca, i do grzmotu, który nie trwoży, a porusza. Najbardziej przejmujące było chyba nabożeństwo przebłagalne, w czasie którego proboszcz leżał krzyżem przed ołtarzem.
Misjonarze są jak lekarze, a pacjentem jest cała parafia. Najpierw wspólnie z miejscowymi duszpasterzami trzeba postawić diagnozę, a potem aplikować leki, dokonywać cięć i oczyszczeń, żeby cały organizm stał się jak nowy.
Wszyscy żyjemy już bliskim Jubileuszem 2000-lecia. Czas pomyśleć o gruntownej odnowie naszej wspólnoty. Czas na kolejne Misje św. w naszej parafii. Misjonarze – Ojcowie Paulini z Torunia – już się szykują. Przybędą do nas (przynajmniej taki jest plan) 19 września na cały tydzień.
Być może misje zbiegną się z rozpoczęciem prac przy budowie nowego kościoła. W każdym bądź razie trzeba już teraz upraszać dla Misjonarzy światło Ducha Św., bo czeka ich wielka praca.

Ks. J. P.

Ciąg dalszy…

Scroll to Top