Msze św. w Niedziele i święta:
- 7:00
- 8:00
- 9:30
- 11:00
- 12:30
- 18:00
Msze św. w dni Powszednie:
- 7:00
- 18:00
Wystawienie Najświętszego Sakramentu:
- 18:30 (w każdy czwartek)
Roraty w Adwencie:
- 6:30 (w dni powszednie)
Numer konta bankowego:
31 1240 5703 1111 0000 4906 1620
Rzymskokatolicka Parafia św. Rafała Kalinowskiego
ul. Kwiatkowskiego 104, Radom
Ten odcinek, to jakby dalszy ciąg gawędy o Fundatorach, o których wspominałem w numerze majowym naszych „Iskierek”.
A wspomnienia mają to do siebie, że lubią uzupełnienia. I pewnie znalazłoby się w tej grupie jeszcze niejedno nazwisko, ale w tej chwili chcę wymienić przynajmniej jedno: Państwo Karasiewiczowie. To oni ufundowali pięknie haftowany przez siostry Szarytki z Kelles-Krauza baldachim procesyjny oraz tuwalnię, czyli welon naramienny. To nazwisko znają też nasi pielgrzymi na Jasną Górę. Kiedy bowiem pielgrzymka opuszcza teren naszej diecezji i robi się trudniej z pieczywem, przyjeżdża samochód od pp. Karasiewiczów wypełniony chlebem i bułkami, i – ile kto potrzebuje… gratis!
Fundatorami zwykło się nazywać tych dobroczyńców, którzy osobiście, czy przez złożenie odpowiedniej ofiary zakupili jakiś przedmiot czy sprzęt do kościoła, czy – jak u nas – do kaplicy. I, Bogu dzięki, że są takie osoby i takie rodziny. I – oczywiście – im samym dzięki za dobre serce.
Ale w tej dzisiejszej gawędzie chciałbym powiedzieć o takich osobach, którym osobiście zawdzięczam wiele, którzy ratowali mnie od jakiegoś kłopotu, czy innego urwania głowy.
Gdyby zacząć od samego początku parafii, to trzeba by wspomnieć postawę naszych sąsiadów: Państwa Wojnickich i Harenzów. Ich życzliwość pomogła mi odnaleźć wszystkich właścicieli placu (ośmiu!), zorganizować transport i rozładunek materiałów budowlanych, co w sytuacji, gdy mieszkałem jeszcze przy kościele farnym, miało niebagatelne znaczenie.
Właśnie sprawa zamieszkania gdzieś w pobliżu była dość istotna dla sprawności procesu organizowania parafii i budowy kaplicy. Nie było to wówczas takie proste. O blokach nie było mowy. W domkach jednorodzinnych – kogo zapytałem, nikt nie dysponował wolnym mieszkaniem dla dwóch, trzech księży.
Dopiero Państwo Szymczykowie (dwie rodziny) z ul. Konopnickiej, najpierw jedni – przygarnęli nas dwóch z ks. Jerzym, a potem drudzy – przyjęli ks. Ryszarda i ks. Andrzeja. W ten sposób problem mieszkania mieliśmy z głowy przynajmniej na cztery lata, czy nawet dłużej.
Mieszkać – to raz, ale trzeba też mieć miejsce przy stole, czyli – jak mówią – stołować się. Ten problem „do połowy” mieliśmy rozwiązany wraz z mieszkaniem. Z kłopotu „drugiej połowy” wybawili nas Państwo Bochniakowie z ul. Niemcewicza. Było więc wygodnie, bo blisko, „wyskoczyć” w przerwie między katechezami (przy kaplicy) na obiad. Oczywiście całą czwórką. Dla p. Marty oznaczało to drugie tyle roboty, co dla samej rodziny. Dzień w dzień!
W tym szeregu moich dobroczyńców ustawiają się też Państwo Sznyrowscy z ul. Pustej, którzy w kryzysowych sytuacjach z odwagą wybawiali mnie z doraźnych kłopotów finansowych.
Mówię „moich” dobrodziejów, ale w gruncie rzeczy są to dobrodzieje całej parafii, ponieważ bez zorganizowania wspomnianych spraw nie mogłoby funkcjonować nasze duszpasterstwo. Dlatego bądźmy wszyscy wdzięczni Dobrym Sercom.
Ks. J. P.